🦡 Czy Bimber Z Cukru Jest Zdrowy
Do najpopularniejszych słodzików naturalnych należą: stewia, miód, syrop klonowy, syrop z agawy. Stewia jest 300 razy słodsza od białego cukru i cechuje się zerową wartością indeksu glikemicznego oraz zerową kalorycznością. Stewia jest źródłem witamin z grupy B, witaminy C oraz żelaza, magnezu, wapnia, potasu i cynku.
9RCr. Pierwsze krople nie nadają się jeszcze do picia. Wyrób trzeba ponownie destylować. Są w Polsce takie regiony, w których wie to dosłownie każdy - bimber pędzi się tam od bimbrownictwo od bardzo dawna jest zakazane, to Polacy nigdy specjalnie się tym nie przejmowali. Pędzili i pędzą - tak jak robili to ich ojcowie, dziadkowie i pradziadkowie. I pewnie będą to robić także w przyszłości. Od dziesięcioleci niespecjalnie zmieniła się nawet stosowana do tego dość toporna chałupnicza na polskich ziemiach kwitło już na przełomie XVIII i XIX wieku, a wielu dorobiło się na tym procederze ogromnych majątków. Byliśmy wtedy tak rozpitą nacją, że bez gorzały wielu nie wyobrażało sobie życia, a tymczasem produkcja tanich „procentów" z ziemniaków nie nadążała za potrzebami. Chłopi domagali się za swoją pracę nie forsy, ale wódki, trzeba więc było jej im dostarczyć. I wtedy szeroka struga mocnego bimbru popłynęła po akcyzę na wódkę wprowadziła w roku 1819 administracja pruska, w roku 1836 podobnie zrobiono w Galicji, na końcu uczyniła to latem 1844 roku administracja Polaków na te decyzje była natychmiastowa: jak grzyby po deszczu zaczęły masowo powstawać bimbrownie. Z tym procederem nie radziły sobie w odrodzonej po 123-letniej niewoli władze młodej Polski. Za pędzenie bimbru groziły wtedy trzy lata. Lawinowo zapadały wyroki, i to bez „zawiasów". A mimo to interes dalej kwitł i - jak opisywała ówczesna prasa - nad puszczami Podlasia czuć było woń drożdży. Tak naprawdę można ją wyczuć do hitlerowskiej okupacji wprowadzono formalny zakaz bimbrownictwa, ale w praktyce Polacy nie przestrzegali reguł nazistów. Pędzenie w tamtym ponurym czasie stało się wręcz elementem buntu i patriotyzmu. Nieprzypadkowo zresztą - według niektórych już w XIX wieku - najpopularniejszy przepis na domową gorzałkę „zaszyfrowano" pod datą bitwy pod Grunwaldem: kilogram cukru, cztery litry wody i 10 dekagramów drożdży, czyli intencje przyświecały zapewne wielu bimbrownikom już po wyzwoleniu, w czasach komunizmu. Pamiętajmy jednak też o pustych półkach sklepowych czy wreszcie słynnych kartkach, między innymi na alkohol. To dlatego zaczęły w skromnych mieszkaniach robotników, urzędników i inteligentów powstawać podręczne laboratoria. Podwarszawskie Legionowo i Jabłonna wyrosły wówczas na bimbrownicze zagłębie w centralnej Polsce. Władze szalały, starały się robić wszystko, by powstrzymać podziemną konkurencję. Z pomocą przychodzili propagandyści, którzy zalewali kraj plakatami o treści: „Bimber przyczyną ślepoty". „Bimbru na święta nie będzie! " - grzmiał lektor kroniki doskonali wiedzieli, jak i z czego naród pędzi bimber, dlatego nawet kiedy nasze cukrownie już były wstanie zaspokoić popyt wewnętrzny, nie zniesiono kartek na i na to obrotni rodacy znaleźli sposób, docierali do hurtowni, nawet do samych producentów słodkiego towaru. Jak ktoś miał znajomości i pieniądze, nawet w kraju reglamentacji nie wiedział, co to braki w z bimbrownikamiRepresje jednak wobec bimbrowników wzmagały się coraz bardziej. W tej batalii chodziło o bardzo duże pieniądze, monopol spirytusowy spośród wszystkich pozostałych dostarczał najwięcej wpływów do budżetu. I dlatego tabuny milicjantów, ORMO-wców i innych czynowników robiły wszystko, by produkowanej pokątnie wódki było na rynku jak tym, że komuna postanowiła definitywnie zwalczyć bimbrownictwo, niech świadczy to, że za wczesnego PRL groziło za pędzenie samogonu nawet 15 lat więzienia, tylko kupno „księżycówki" zagrożone było trzema latami pobytu za kratami. To jeszcze nie wszystko, bo wymyślono i wprowadzono w życie nakaz donoszenia władzom na bimbrowników. Jeśli ktoś na przykład wiedział o sąsiedzie, który pędził samogon w kuchni, a o tym nie zameldował władzy ludowej, musiał się liczyć z roczną odsiadką za ówczesnej prasie pełno było informacji z frontu walki z bimbrownikami. Milicja chwaliła się swoimi sukcesami „na polu walki ze szkodnictwem gospodarczym", tak właśnie nazywano nielegalne pędzenie bimbru. Grupy ORMO-wców, które uganiały się po kraju, nie chciały być gorsze od milicjantów, też przeszukiwały, konfiskowały i obwieszczały o zwalczaniu tego groźnego te surowe restrykcje dopiero przed odwilżą w 1956 roku. Na krótko jednak, bo już dwa lata później ostrą walkę z bimbrownikami podjęto na nowo, a jej wyrazem były trzy tysiące wykrytych bimbrowni, dwa razy więcej niż w roku 1957 czy 1956. Po raz pierwszy wtedy zawitał do „Słownika języka polskiego" bimber, czyli nielegalna przypominają, że konkurencja z państwem na wódczanym polu pojawiła się w XIX w, bo to wtedy władza zaczęła dokręcać nam śrubę, ograniczając swobody alkoholowe. Okres okupacji pozostawił u wielu nawyk produkowania bimbru i z tymi przyzwyczajeniami trudno było od razu zerwać w wyzwolonej Polsce. A władza ludowa nie zamierzała tolerować konkurencji, dlatego przyszły naprawdę ciężkie czasy dla jednak, że mimo silnie zakorzenionego obrazu bimbrownika z czasów PRL rodacy uprawiali swoje „hobby" już znacznie wcześniej. Przez jakiś czas zresztą robili to jak najbardziej legalnie. Na ziemiach pierwszej Rzeczypospolitej jednym z przywilejów była propinacja, którą znieśli dopiero zaborcy.„Znosimy na zawsze nadużycie, tj. zmuszanie poddanych, aby do domów i karczem przyjmowali piwo z miast królewskich, stanowiąc, aby panowie wsi i ich poddani w tej wolności byli zachowani, iż wolno każdemu piwa i inne trunki skądkolwiek bądź brać i we wsiach ich warzyć i warzyć kazać i wolno użytkować bez wszelkiej obawy z naszej strony, lub starostów naszych zakazu, aresztowania lub kary" - głosił statut wolności z 1496 monopol państwaTo była przełomowa chwila, bo od tamtej pory żaden kolejny polski rząd nie zaryzykował zniesienia państwowego monopolu. Polakom to jednak nie przeszkadzało. W ostatniej fazie komuny w Polsce mogło działać nawet 150 tys. mniejszych i większych nielegalnych gorzelni. Większość z nich zniknęła wraz z czasach, kiedy legalna wódka była już dostępna na rynku w nieograniczonych ilościach, kiedy ludzi stać było na kupno coraz większej ilości półlitrówek, wielu zarzucało proceder pędzenia. Ale bimbrownictwo nadal kwitło, kwitnie i pewnie będzie się miało niezgorzej w przyszłości, bo - jak była mowa - są takie miejsca, gdzie bez bimbru życie jest wielu wsiach traktuje się ten napitek niemal jak walutę, a w czasie mroźnych zim smakuje on wybornie ze słoniną i pędzenia bimbru nie trzeba było technicznej smykałki. By ruszyć z własną gorzelnią na podstawowym poziomie, wystarczyła najzwyklejsza bańka po mleku - a ta była do zdobycia u każdego chłopa - do tego miedziane rurki i spory gąsior, w którym przygotowywało się zacier. Kiedy wybijała godzina pracy, wlewano zawartość gąsiora do bańki po mleku, stawiano ją na gaz i potem cierpliwie czekano, aż przechodzące przez miedziane rurki opary się skroplą i powolutku skapną do był, jak go nazywano, dopiero pierwszy „pokos", nie szło tego świństwa pić, bo po kieliszku głowa chodziła jak karuzela. Trzeba było to wszystko raz jeszcze poddać podobnemu procesowi, ponownie przedestylować, by uzyskać w miarę krystaliczną ciecz. Potem można było bimberek doprawić wedle wyobraźni, suszonymi śliwkami, skórkami pomarańczowymi czy innymi jednak zapyta: skąd się wzięła nazwa „bimber"? Co do tego nie ma pewności nawet wśród badaczy naszych obyczajów. W licznych publikacjach naukowych, słownikach czy encyklopediach to słowo pojawiło się stosunkowo późno. Bo słownik języka polskiego dopiero w 1958 r. zdefiniował bimber jako wódkę pędzoną nielegalnie prymitywnym, domowym sposobem. Natomiast w Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN znajdujemy takie objaśnienie bimbru: wytwór spirytusowy pochodzący z potajemnej produkcji, gatunkowo odpowiadający spirytusowi nierektyfikowanemu (tzw. surówka).200 litrów na dobęMowa potoczna jest bardzo bogata, jeśli chodzi o określenie bimbru. Co region, to inna nazwa. Spotykamy więc między innymi takie nazwy, jak: antonówka, deptanka, deszczówka, krzakówka, łzy sołtysa, księżycówka, czar PGR-u czy nawet duch genezę tego słowa wyjaśnił dogłębnie Andrzej Bańkowski w „Etymologicznym słowniku języka polskiego". Jego zdaniem pochodzi ono ni mniej, ni więcej tylko ze slangu warszawskich złodziei. Najpierw nazywali oni w ten sposób skradzione zegarki, potem inne fanty, dopiero na końcu natomiast zakazany regionem z największymi tradycjami pędzenia bimbru było i wciąż pozostaje Podlasie. Tam nielegalnie pędzi się od co najmniej 120 lat - te same z grubsza techniki pozyskiwania alkoholu udoskonalają kolejne już pokolenia. Nielegalne leśne fabryczki kwitły tam od zawsze - jak mówią miejscowi - a dysponują one liniami produkcyjnymi na których dwie osoby są w stanie wyprodukować nawet 200 litrów bimbru w ciągu się to w dużych kadziach z wykorzystaniem specjalnej aparatury. Takie bimbrownie sprytnie ukrywano w lasach, a każdą fabryczkę wyposażano w kadzie, piece, chłodnice, pompy i wiele pomniejszych elementów, które laikowi niewiele powiedzą, ale dla producenta leśnej wódeczki były niezbędnym wyposażeniem jego warsztatu pracy. Ustalano nawet lokalne normy na moc bimbru, na przykład ten podlaski, produkowany w puszczy z żyta, powinien mieć dokładnie 70 proc., by być godnym swego miana. Praktyka pokazywała, że był jednak nieco słabszy, zwykle nie przekraczał 60 liderowanie Podlasia na bimbrowej mapie wynikało z kilku powodów. Jednym z nich był historyczny - otóż w 1894 roku w imperium carów wprowadzono prohibicję. W związku z tym podaż alkoholu była niewystarczająca. Dochodził też czynnik geograficzny, lasów na Podlasiu nie brakuje, puszcze Augustowska, Knyszyńska i Białowieska stwarzają idealne wręcz warunki do produkcji jest tam również to, że niema w tej części kraju problemów z dostępem do naturalnych źródeł wody. A czysta woda to absolutna podstawa przy wysokojakościowej destylacji. Od niej w dużej mierze zależą zresztą także szczególne walory smakowe podlaskiego bimbru. Tutejsza źródlana woda ma wyjątkowo świeży bimbrownicy z tego regionu przypominają, że podlaski bimber powinno się pędzić z żyta. Tak było kiedyś, dziś bowiem w użyciu jest powszechnie pszenżyto. Z takiego samogonu robiono potem miodówkę czy pieprzówkę, wszystko zależało od tego, co dodano do alkoholu, ważną rolę odgrywała tu wyobraźnia bez fuzliW Puszczy Knyszyńskiej powstawała też tzw. bukwicówka. Nazwa pochodzi od bukwicy zwyczajnej, rosnącej tam rośliny, która przypomina wyglądem szczaw. Dodając ją do bimbru, sprawiamy, że trunek zyskuje piękny kolor, smak i zapach. Ma też ponoć właściwości oczyszczające organizm - taki bimber to samo zdrowie!Pędzenie samogonu w porządnej leśnej bimbrowni to nie jest proste zajęcie hobbysty - zwłaszcza jeśli chodziło o produkcję ze zboża. Przypominała ono raczej robotę w całkiem sporej fabryczce. Najpierw nastawiano brahę, czyli zacier. Była to mieszanina wody, mąki i drożdży, która w formie półpłynnego ciasta z grudkami gotowa była do destylacji mniej więcej po tygodniu. Zacier musiał najpierw do tego dojrzeć. Gdy był już gotowy, wlewano go do szczelnego zbiornika i podgrzewano. Zacier zbożowy, w odróżnieniu od cukrowego, podgrzewano parą. Wtedy jednak producent potrzebował jeszcze jednego zbiornika z czystą wodą. Stawiano go pod kotłem z zacierem. Podgrzewając wodę w zbiorniku, podnoszono powoli temperaturę zacieru. Gdyby natomiast podgrzewano bezpośrednio brahę, przypaliłoby się zacierowe ciasto i cała robota poszłaby na marne. Zacierowe opary odprowadzano rurką do chłodnicy, tam skraplały się. Podczas destylacji pozbywano się z zacieru różnych zanieczyszczeń zwanych interes kwitnie do dziś, każdego roku podlascy policjanci likwidują po kilka ukrytych w lasach dużych wytwórni. Tak naprawdę nic nie wskazuje na to, by ten proceder zniknął w naszym się, że produkcja domowej gorzałki weszła nam w krew, bo na bimber można się natknąć w wielu wiejskich szopach czy nawet na melinach w wielkomiejskich akademikach. Wartość bimbrowniczego rynku liczy się w milionach złotych. Stąd pomysł, by wyciągnąć samogon z szarej strefy. Można by taki alkohol umieścić na Liście Produktów Tradycyjnych prowadzonej przez resort rolnictwa. Obecnie na krajowej Liście Produktów Tradycyjnych znajduje się nazwa podlaska samogonka zbożowa, zarejestrowana w 2009 r. Można być jednak pewnym, że zdecydowana większość bimbrowników za nic w świecie nie nie wyjdzie z podziemia. Jak tradycja, to tradycja, pędzenie bimbru to przecież nasze narodowe co z tego, że w Europie tylko Czarnogórcy piją więcej od nas samogonu, skoro to my mamy jedyne na świecie państwowe Muzeum Bimbrownictwa. Choć jednak państwo nie utrzymuje już w pełni alkoholowego monopolu, bimbrownikom do dziś nie jest w Polsce zbyt łatwo. Z pewnością to jednak oni tworzą najrozleglejszą obecnie w kraju konspirację. Bimbrownik bimbrownika nie wyda - głosi odwieczna, niepisana zasada w tym środowisku. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Nastaw z cukru Przygotowanie tego nastawu według tego przepisu jest banalnie proste, potrzebujemy tylko cukru, drożdży piekarskich lub winiarskich i wody. Mieszamy je w następujących proporcjach: cukier – 1 kg woda – 4 litry drożdże – 10 dag (jedna kostka) Wodę należy przegotować aby pozabijać drobnoustroje w niej żyjące. Jeśli chodzi o mnie to nigdy tego nie robię bo szkoda czasu. Nie jest to niezbędne ale na pewno nie zaszkodzi. Nastaw ten raczej się nie zepsuje a zmian w smaku wódeczki i tak nie ma. Ważna uwaga jeśli chodzi o cukier. Z mojego doświadczenia wynika że bardziej wydajny jest cukier grubo-ziarnisty niż ten drobno zmielony. Gdy kupujemy większą ilość radzę sprawdzić co jest w środku. Wraz z waszym doświadczeniem będziecie bardziej zwracać na to uwagę. Cukier należy dobrze rozpuścić, najlepiej w części gorącej wody. Do nastawu można dodać wszelkiego rodzaju drożdży, czyli piekarskich winiarskich lub gorzelniczych. Wszystkie rasy odpowiednio przygotowane powinny dobrze przerobić cukier na etanol, pytanie tylko jedno: jakich użyć? Bimber po odpędzeniu jest wypadkową przygotowanego nastawu i destylacji, jeśli więc chcemy otrzymać coś porządnego do picia to radzę używać drożdży winiarskich, te dają podobne efekty co inne ale zdecydowanie mniej nieprzyjemnych substancji zapachowych czyli estrów, fuzli, aldehydów i innego dziadostwa które po odpędzeniu daje typowy zapach samogonu. Drożdże należy dobrze rozpuścić w ciepłej ale nie gorącej wodzie, gdyż mogą tego nie przeżyć i wyjdzie nam drożdżówka. Jeżeli używamy winiarskich to należy je wpierw dobrze rozmnożyć . Niektóre rasy wytrzymują wyższe stężenia alkoholu i oczywiście dają w rezultacie mniej smrodu. Przy większych ilościach cukru np. 20 kg warto jest złamać zasadę 1410 i zmniejszyć ilość drożdży o połowę lub o 2/3. Kiedy wpakujemy do beczki 2kg drożdży może nam to wszystko w powietrze wypier…., poza tym im mniej drożdży tym mniej smrodu wszystko szybciej się sklaruje. Naprawdę warto o to zadbać gdyż pędzenie niesklarowanego nastawu daje marne efekty smakowe w porównaniu z pędzeniem nastawu odklarowanego. W końcu chodzi tylko o moc i smak, więc jeżeli chcemy dostać dorodną wódeczkę z pierwszego „tłoczenia” to musimy zadbać o klarowność. Przygotowując proporcje należy pamiętać że kilogram cukru rozpuszczony w wodzie zajmuje 0,6 litra. Z każdego kilogram cukru otrzymamy ok. 0,5 litra czystego spirytu. Cukier najlepiej dodać w dwóch porcjach najpierw 2/3 całości a po tygodniu resztę, ma to korzystny wpływ dla przebiegu fermentacji. Lecz jeśli wpakujemy od razu całą porcję nic się nie stanie. Nastaw należy postawić w ciepłym miejscy o temperaturze od ok. 20o C do ok. 30o C. W 30o C nastaw jest w stanie zrobić swoje w około dwa tygodnie. Do fermentacji nadają się doskonale butle do wina, plastikowe beczki, pięciolitrowe lub siedmio-litrowe butelki od wody mineralnej mogą być to nawet plastikowe wiadra przykryte z góry. Dobrze jest odizolować płyn od powietrza najlepiej za pomocą rurki fermentacyjnej, odprowadzi ona dwutlenek węgla i zabezpieczy nastaw przed dostępem bakterii. Po kilku dniach rozpocznie się fermentacja burzliwa i drożdże zaczynają przerabiać nasz cukier na nasz alkohol. Potrwa to 1-3 tygodnie lub dłużej jeżeli drożdże miały za zimno. Po tym czasie nasze grzyby padną od alkoholu, który same wytworzyły. Jeżeli nastaw miał temp 25-30oC to po tygodniu większość cukru jest już przerobiona i prawdopodobnie można go destylować. Na dnie naczynia zbierze się kilkucentymetrowa warstwa osadu. Jeżeli chcemy odklarować trochę nastaw, należy ściągnąć nasz napój do innego czystego naczynia znad tego osadu i odstawić w zimne miejsce najlepiej do piwnicy. Odklarowany nastaw podczas destylacji wprowadza mniej nieprzyjemnych składników smakowych do spirytu. To tyle o fermentacji, możemy teraz zacząć destylację (lub po prostu wypić nastaw, też nieźle kopie 🙂 ). Dorodny bimberek wychodzi z win różnego rodzaju, szczególnie polecam wino z ryżu. Do całkowitej zmiany smaku wystarczy nawet kilogram ryżu dodany na początku fermentacji na kilkadziesiąt litrów nastawu. Jeżeli pędzimy samogonę z win owocowych nasz spiryt ma przyjemny owocowy winny zapaszek. Przykładowe proporcje: 20 litrów nastawu: woda – 17,5 l cukier – 4,5 kg drożdże – 50 dag (5 kostek) Destylować można również wina rożnego rodzaju ( np. zakwaszone(zoctowiałe) lub spleśniałe ), dla nas liczy się tylko zawarty w nich alkohol.
Tradycja wyrobu bimbru w domowym zaciszu jest wciąż kultywowana w powiecie grajewskim. Jedni pędzą hobbystycznie, dla innych to czysty biznes. Choć alkohol jest ogólnodostępny, a ceny wódki nie przyprawiają o zawrót głowy, produkcja trunków w domowym zaciszu jest wciąż kultywowana. W naszym powiecie zwolenników bimbru nie brakuje. W wielu domach produkcja alkoholu ma wielopokoleniową Samogon pędził mój pradziadek, dziadek i ojciec. Techniki wytwarzania alkoholu i receptury uczyłem się od dziecka. Tę wiedzę przekazałem także swoim synom. To taka nasza rodzinna tradycja- mówi z uśmiechem pan Jan z swojego potomstwa pan Jan produkcją własnego alkoholu zaraził także kolegę - Andrzeja. Obaj panowie, od przeszło pięciu lat, prześcigają się w pomysłach na nowe smaki i przepisy jest jakość- Bimber pędzimy hobbystyczne. Obaj jesteśmy już na emeryturze, więc mamy dużo wolnego czasu. Produkujemy niewielkie ilości. Głównie do degustacji, czasem obdarowujemy nimi najbliższych. Bardziej od liczby wyprodukowanych butelek liczy się jakość. My stawiamy na najlepsze produkty i sprzęt- przyznaje pan podkreślają panowie to właśnie aparatura odgrywa dużą rolę w produkcji bimbru. Ich zdaniem czasy własnych, prowizorycznych konstrukcji czy produkcji w lasach już dawno Za kompletną, dobrą aparaturę do przepędzania trunku trzeba zapłacić kilkaset złotych. Żona śmieje się ze mnie, że sam nie pijam, a inwestuje w to tak duże pieniądze. Jednak największą radość sprawia mi kiedy uda się uzyskać wyjątkowy smak i co najważniejsze - lepszy jest od bimbru kolegi - dodaje rozbawiony bimbru stała się dla obu mężczyzn rywalizacją. Zawsze jednak trzymają się zasady, że nie zdradzają w jaki sposób, krok po kroku, przygotowali dany Każdy bimbrownik przyzna mi rację, że przepis na dobry bimber to rodzinna tradycja. Przechodzi z pokolenia na pokolenie - dodaje z uśmiechem dla smaku, inni dla zyskuNie wszystkich jednak zadowala produkcja alkoholu na własny użytek i z pędzenia bimbru postanowili zrobić biznes życia. Na terenie całego powiatu znajduje się co najmniej kilkanaście punktów w których za niewielkie pieniądze można kupić swojski trunek. Alkohol sprzedawany jest najczęściej w butelkach o pojemności 0,5, 0,7 czy 1 litra, ale można go też nabyć w 5 litrowych bańkach. Średnia cena za pół litra samogonu waha się od 15 do nawet 30 złotych. Wszystko zależy od jakości Za 20 złotych można już u nas kupić całkiem niezły bimberek. Najważniejsze, aby zaopatrywać się u sprawdzonych „producentów”. Ja zawsze kupuje tylko z pewnych źródeł - mówi pan Grzegorz z przyznaje mężczyzna zdecydowanie woli bimber od alkoholu kupionego w sklepie. Jego zdaniem najlepiej też smakuje ten kupiony od gospodarzy na Wszyscy kombinują jak mogą. Wódka ze sklepu jest dobra tylko na początku. Kiedy dana marka zyska popularność - traci na jakości. Dlatego wolę bimber, ale nie kupuje od byle kogo. Czasem wolę pojechać kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt kilometrów po butelkę do gospodarza, niż kupić bubel od niektórych miejscowych bimbrowników - uważa jednak pamiętać, że produkcja i handel alkoholem jest nielegalny. Za wprowadzenie bimbru na czarny rynek grozi kara więzienia lub Na terenie Grajewa prowadzone są działania „Melina”, mające na celu eliminację miejsc, w których dochodzi do nielegalnej produkcji, handlu czy przechowywane są wyroby bez polskich znaków akcyzy. Ponadto kryminalni wydziału ds. walki z przestępczością gospodarczą cały czas prowadzą działania mające na celu walkę z tym procederem- informuje st. sierż. Sylwia Gosiewska, oficer prasowy grajewskiej kary nie odstraszają jednak Prawda jest taka, że w miejsce jednej zlikwidowanej meliny powstają dwie kolejne. To interes nie do wytępienia. Ludzie pili, piją i będą pić alkohol. Wszyscy dobrze wiemy, że dobry bimberek nie jest zły - uważa pan świetle prawa wyrabianie alkoholu etylowego bez wymaganego wpisu do rejestru, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Jeżeli alkohol etylowy jest znacznej wartości, osoba go wytwarzająca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do dwóch lat. Od 2013 roku w Komendzie Powiatowej Policji w Grajewie prowadzono cztery sprawy dotyczące nielegalnego przechowywania lub handlu wyrobami bez polskich znaków akcyzy. W tych sprawach zatrzymano cztery osoby, które usłyszały Katarzyna Paszkowska, [email protected]
Jak zrobić nastaw cukrowy? Jak zrobić bimber?Robimy nastaw na bimber!Po pierwsze - dlaczego nastaw a nie zacier? Proste: bo zaciera się zboża. A więc o ile nie słodujesz, nie używasz enzymów lub nie przerabiasz zboża - przygotowujesz NASTAW, a nie zacier na bimber. I tego się trzymajmy. Teoria: drożdże jedzą cukier, a wydalają alkohol i dwutlenek węgla (oraz mnóstwo innych związków, ale te nas na razie nie interesują). Oprócz cukru potrzebują witamin i minerałów, a do tego stężenie cukru musi być na odpowiednim poziomie. Zatem zaczynamy:Kupujemy areometr- inaczej zwany ballingomierzem lub cukromierzem. Pozwoli nam stwierdzić jakie jest aktualne stężenie cukru w naszym nastawie. Ideałem jest początkowe stężenie około 24-26 stopni Ballinga, zwanych potocznie stopniami BLG. Stężenie optymalne uzyskujemy używając 7kg cukru i 21l wody, co daje nam ok. 25l nastawu. Cukier rozpuszczamy wsypując go do 10l ciepłej wody (z kranu) i stale mieszając, dodajemy kolejne 10l- tym razem koniecznie zimnej- wody. Wodę wlewamy strumieniem z dużej wysokości lub np. słuchawką prysznicową- natleni to nasz nastaw ułatwiając start drożdżom. Kiedy w wiaderku lub beczce mamy już ok 24l płynu, rozrywamy paczkę drożdży, rozsypujemy po powierzchni nastawu i dolewamy ostatni litr zatapiając rozsypane drożdże. Potem całość mieszamy przez ok. 1 minutę. Jakich drożdży użyć? Wyróżniamy drożdże:1. bimbrowniczego PRLu, unikajmy jak możemy. Te nadają się do piekarni, do robienia chlebków, ciast i pizzy. Produkt otrzymany na tych drożdżach ma przykrą woń drożdży i typowego bimbru. Grzybki te są dość wytrzymałe na niesprzyjające warunki (np. Temperaturę), ale mają małą tolerancję na alkohol, więc mogą nie przerobić całego cukru. Nie trzeba ich wstępnie rozmnażać. Drożdże ostatniej szansy, kiedy wszystkie sklepy z dedykowanymi mają urlop, albo jesteśmy w kraju, w którym nie są dostępne. Drożdże piekarnicze do bimbru się nie nadają!2. WiniarskieDrożdże wymagające wstępnego namnożenia - to tzw. matka drożdżowa. Polega to na tym, że zawartość torebki wsypujemy wraz z odrobiną pożywki do ciepłego kompotu lub soku owocowego i czekamy 2- 3 dni. Kiedy zaczną się pienić - wlewamy do nastawu. Fermentacja trwa 4-6 tyg. Szybko się mnożą, dlatego z małej torebki 50g można zaszczepić potem duże objętości. Drożdże idealne do nastawów owocowych i win. Tworzą o wiele lepszy bukiet od piekarniczych, zostały wyselekcjonowane ze skórek winogron różnych odmian (stąd nazwy: Tokaj, Malaga, itp). Średnio nadają się do tzw. "cukrówek", czyli nastawach na samym cukrze- po prostu trwa to długo. 3. Aktywne drożdże winiarskie Drożdże winiarskie instant, w postaci proszku. Niesamowita tolerancja na temperaturę i wysokie stężenia: cukru i alkoholu. Można nimi "restartować" nieudane nastawy owocowe, do których zapomnieliśmy dodać drożdży lub wystartowały na drożdżach dzikich. Znakomicie radzą sobie zarówno w nastawach owocowych, świetnie fermentują dżemy, kompoty i soki owocowe. W paczce oprócz pożywki zawierają enzym pektolityczny który ułatwia rozbijanie owoców, ale też ogranicza poziom metanolu powstającego z pektyn w czasie fermentacji. Poradzą sobie też z cukrówką- ale będzie to dłużej trwało. Do nastawów z wiśni, śliwek na śliwowicę, czy jabłek na calvados warto dodać dedykowanych drożdży FD-3. To drożdże do owoców, które zapewniają najlepszy bukiet, czyli smak i aromat. Dostępne są w opakowaniu 50g oraz 500g. Właśnie te drożdże wykorzystują profesjonalne gorzelnie!4. Drożdże gorzelnicze Turbo (do nastawów cukrowych)Jest to torebka gotowej mieszanki drożdże-pożywka, obliczonej na konkretną objętość wody i zawartość cukru. Drożdże te potrafią przerobić 25l nastawu w 24-36h, charakteryzują się bardzo burzliwą fermentacją, ale bardzo małą produkcją niechcianych zapachów. Idealne do cukrówek, nie są to żadne „chemiczne” wynalazki, a po prostu selekcjonowane rasy drożdży wysoko-alkoholizujące. Nie wymagają dodawania do nastawu pożywki, czy regulacji kwasowości- wszystko jest już w paczce. Jeżeli zależy nam na wysokim procencie alkoholu, użyjmy natomiast dedykowanych, profesjonalnych drożdży do spirytusu: HG-1. Dostępne są w opakowaniu 50g oraz 500g. Maja bardzo wysoką tolerancję na alkohol (aż 18%!). Warto dodać do nich odpowiedniej pożywki (np. DAP) - drożdże profesjonalne nie mają jej w nastawu powinna wynosić około 18-35 stopni. Zasada jest taka, że niższa temperatura fermentacji= dłuższy czas, ale lepszy smak i zapach. W niższych temperaturach powstaje po prostu mniej produktów ubocznych. Nie należy naszego nastawu podgrzewać np. grzałkami akwariowymi, bo wyższa temperatura nastawu prowadzi do znacznego pogorszenia jakości uzyskanego trunku. Postęp fermentacji mierzymy cukromierzem. W miarę postępowania fermentacji cukromierz będzie się zanurzał, czyli wskaźnik blg będzie opadał. W pewnym momencie wskaźnik pokaże 0 BLG- to znak, że fermentacja jest prawie zakończona. Spławik będzie zanurzał się dalej, aż osiągnie ok. -4 BLG. Dlaczego tak się dzieje? Alkohol obecny w nastawie zmniejsza gęstość roztworu, więc wskaźnik, który na czystej wodzie bez cukru pokazałby 0, w obecności takiej ilości alkoholu zanurzy się bardziej. 1kg cukru to ok. 0,55l 100% alkoholu, zatem z 7kg cukru otrzymamy 7x 0,55= 100% alkoholu. Z prostej proporcji można wyliczyć, że nasz nastaw będzie miał po przerobieniu całego cukru ok. 15% [(3,85 x 100)/ 25,2l].Skoro omówiliśmy drożdże, wstawiliśmy nastaw i czekamy, aż odfermentuje, to teraz słówko o przygotowaniu do gotowania, czyli : to proces oczyszczania nastawu z martwych drożdży i zamieniana zawiesiny w przezroczysty płyn. Znowu możemy wyróżnić kilka metod:-klarowanie grawitacyjne -> najdłuższe, nie pomagamy nastawowi, tylko czekamy aż sam opadnie - długie i niepraktyczne, trwa kilka tygodni;-bentonit -> środek naturalny, kruszona skała osadowa. Na 24h przed użyciem należy go namoczyć. Wydajny, ale powolny i trudny w użyciu. -środki klarujące błyskawiczne- Duoklar Turbo,-> potrafią wyklarować nastaw od mętnego do całkiem przezroczystego w ok. 24h. Zdecydowanie najwygodniejsze, w pełni naturalne (żelatyna i zol krzemionkowy), nie wprowadzają obcych posmaków. Po zakończeniu fermentacji odgazowujemy nastaw (np. poprzez mieszanie łychą) i dodajemy saszetkę „A”. Po kilkunastu minutach dodajemy saszetkę „B”, delikatnie mieszamy i zostawiamy na 24h. Im mniejsza temperatura klarowania, tym efekt jest szybszy i lepszy. Nastaw po 24h zlewamy z nad zbitego osadu drożdżowego, który wyrzucamy. Kryształowo czysty nastaw wlewamy do kotła destylatora- ale jeżeli chcemy zrobić to później, to nie ma problemu- wystarczy zamknąć dopływ powietrza i może być- niczym wino- przechowywany tygodniami bez utraty jakości. Jeżeli to Twój pierwszy kontakt z destylatorem albo dopiero szukasz takiego, który będzie łatwy w obsłudze, zerknij do naszego poradnika "Jaki destylator wybrać". Zobacz też nasz najpopularniejszy wybór początkujących- model Elite! Masz więcej pytań? Zadzwoń do nas! Pod numerem 518-321-377 jesteśmy do Twojej dyspozycji od poniedziałku do piątku w godzinach 9-16.
napisał/a: ~Krzysiek 2007-08-14 22:13 Pytanie może trochę nie na tą grupę ale czy ma ktoś dobry przepis na bimber z miodu?? pozdrawiam Krzysiek napisał/a: ~Jerzy Nowak 2007-08-14 22:21 Krzysiek napisał(a): > Pytanie może trochę nie na tą grupę ale czy ma ktoś dobry przepis na > bimber z miodu?? Jedynie na wspaniałe miody pitne. pozdsr. Jerzy napisał/a: ~Ikselka 2007-08-14 22:33 Krzysiek pisze: > Pytanie może trochę nie na tą grupę ale czy ma ktoś dobry przepis na > bimber z miodu?? > pozdrawiam > Krzysiek Nie profanuj miodu, no co Ty. Zrób lepiej dobry trójniaczek i pochwal się napisał/a: ~Krzysztof Tabaczynski" 2007-08-14 23:13 Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości > Krzysiek pisze: >> Pytanie może trochę nie na tą grupę ale czy ma ktoś dobry przepis na >> bimber z miodu?? >> pozdrawiam >> Krzysiek > > Nie profanuj miodu, no co Ty. Zrób lepiej dobry trójniaczek i pochwal się > Można jeszcze krupnik litewski. Kiedyś Bożenka z Wilna dawała przepis. Pozdrowienia. Krzysztof z Tychów. napisał/a: ~Tomek" 2007-08-14 23:46 > Pytanie może trochę nie na tą grupę ale czy ma ktoś dobry przepis na > bimber z miodu?? > pozdrawiam > Krzysiek 8 kilo cukru, 80 dkg drożdży, małe opakowanie kwasku cytrynowego, pożywka dla drożdży, wody do 30 litrów, mała łyżeczka miodu. Tomek -- napisał/a: ~Ikselka 2007-08-15 00:55 Tomek pisze: >> Pytanie może trochę nie na tą grupę ale czy ma ktoś dobry przepis na >> bimber z miodu?? >> pozdrawiam >> Krzysiek > 8 kilo cukru, 80 dkg drożdży, małe opakowanie kwasku cytrynowego, pożywka dla > drożdży, wody do 30 litrów, mała łyżeczka miodu. Tomek > To może być napisał/a: ~Jerzy Nowak 2007-08-15 19:35 Tomek napisał(a): >> Pytanie może trochę nie na tą grupę ale czy ma ktoś dobry przepis na >> bimber z miodu?? >> pozdrawiam >> Krzysiek > 8 kilo cukru, 80 dkg drożdży, małe opakowanie kwasku cytrynowego, pożywka dla > drożdży, wody do 30 litrów, mała łyżeczka miodu. Tomek A nie 1410+łyżeczka miodu? pozdr. Jerzy napisał/a: ~yur@s" 2007-08-15 19:47 Użytkownik "Tomek" napisał w wiadomości > 8 kilo cukru, 80 dkg drożdży, małe opakowanie kwasku cytrynowego, pożywka > dla > drożdży, wody do 30 litrów, mała łyżeczka miodu. Tomek Co ty mieszasz ,przepis jedyny uswiecony tradycja to 1410 .Czyt:1 kiliogram cukru ,cztery litry wody i dziesiec deko drodzy. napisał/a: ~Daniel Podlejski 2007-08-16 21:26 Ikselka napisała: : > Pytanie może trochę nie na tą grupę ale czy ma ktoś dobry przepis na : > bimber z miodu?? : > pozdrawiam : > Krzysiek : : Nie profanuj miodu, no co Ty. Zrób lepiej dobry trójniaczek i pochwal : się ... za dwa lata, bo to minimu leżakowania dla trójniaka ;) -- Daniel Podlejski napisał/a: ~Panslavista" 2007-08-16 23:05 "Ikselka" wrote in message > Daniel Podlejski pisze: > > Ikselka napisała: > > > > : > Pytanie może trochę nie na tą grupę ale czy ma ktoś dobry przepis na > > : > bimber z miodu?? > > : > pozdrawiam > > : > Krzysiek > > : > > : Nie profanuj miodu, no co Ty. Zrób lepiej dobry trójniaczek i pochwal > > : się > > > > ... za dwa lata, bo to minimu leżakowania dla trójniaka ;) > > > > > Ależ ja wiem takie rzeczy - miód mam od swoich pszczółek, to i teoria > opracowana na blachę, żeby się nie zmarnował > Moje pszczółki kochane, moje, milusińskie Trójniak to sikacz - dobry jest półtorak... napisał/a: ~Ikselka 2007-08-16 23:44 Daniel Podlejski pisze: > Ikselka napisała: > > : > Pytanie może trochę nie na tą grupę ale czy ma ktoś dobry przepis na > : > bimber z miodu?? > : > pozdrawiam > : > Krzysiek > : > : Nie profanuj miodu, no co Ty. Zrób lepiej dobry trójniaczek i pochwal > : się > > ... za dwa lata, bo to minimu leżakowania dla trójniaka ;) > Ależ ja wiem takie rzeczy - miód mam od swoich pszczółek, to i teoria opracowana na blachę, żeby się nie zmarnował Moje pszczółki kochane, moje, milusińskie napisał/a: ~ladzk@ (Dariusz K. Ladziak) 2007-08-17 02:15 On Thu, 16 Aug 2007 23:05:47 +0200, "Panslavista" wrote: >Trójniak to sikacz - dobry jest półtorak... Poltorak to klajster - przy obecnej pogodzie tylko czworniak! Na trojniaki, dwojniaki i poltoraki na cieplo przyjdzie czas jak sie troche ochlodzi. -- Darek
czy bimber z cukru jest zdrowy